Jesteśmy zabiegani, zestresowani, pod ciągłą presją. Każdy z nas szuka sposobu na uwolnienie głowy od niepożądanych, negatywnych myśli i redukcję stresu. Jak można znaleźć tego typu rozwiązanie w świecie, który pędzi do przodu codziennie dokładając nam porcję nowych bodźców?
W zdobywaniu i głoszeniu wiedzy na ten temat prześcigają się współcześnie coachowie coraz to nowych nurtów. Sposób na szczęście każdy musi znaleźć sam, bo ma ono wiele imion, ale czy rady, jak trochę się do niego przybliżyć naprawdę musimy brać od takich osób? Z pomocą w naszych poszukiwaniach, jak przy odpowiedzi na wiele pytań, przychodzi filozofia. I to ta najstarsza - tak odmienna od tego, co dziś większości ludzi kojarzy się z tym słowem. Filozofia starożytna to przede wszystkim praktyka, praktyka najczęściej szczęścia i dobrego życia właśnie. Wcale nie teorie zapisane w przepastnych tomiszczach pisane językiem niezrozumiałym dla większości populacji. Dziś pojęcie filozofa znaczeniowo jest według niektórych wręcz sprzeczne z tym, co kryło się za nim w Grecji i Rzymie. W starożytności był mistrzem życia praktycznego ten, kto umiał żyć, a nie jedynie analizować i spekulować.
Która z antycznych szkół filozofii może przyjść do głowy, kiedy mowa o zachowaniu spokoju i życiu zgodnym z przekonaniami, jeśli nie stoicy. Z pewnością mogłeś_aś kiedyś spotkać się z jednym ze znanych cytatów Zenona z Kition, Seneki czy Epikteta. Ten pierwszy - założyciel szkoły stoickiej - filozofował w IV i III w. p.n.e. będąc za życia jednym z najpopularniejszych mędrców w Grecji.
Podstawą dla podejścia stoików jest pogodzenie - życie zgodnie z tym, co przynosi los. Czemu? Bo bezcelowo jest się sprzeciwiać, gdy wygrać nie można. Upór jest wskazany, ale ma być uporem prowadzącym do poszerzania wiedzy, która lepiej pozwoli pojąć to, co nam niemiłe. Walka przeciwko niespodziankom nie ma natomiast sensu, bo człowiek jest niczym wobec wszechwładnej siły rządzącej światem, w którym żyjemy. Całkiem prosta instrukcja, ale jak tego dokonywać, jak prawdziwie akceptować wszystko, co się staje?
Do równowagi duchowej, stanu niewzruszenia może doprowadzić jedynie opanowanie - nieuleganie pokusom, przywiązaniu, namiętnościom. Postrzeganie szczęścia jako tego, co bierze się z naszego rozumu, a nie z zewnętrznych zdarzeń. Wydaje się to radykalne, bo jak nie smucić się, gdy pojawi tragedia, na którą nie mieliśmy wpływu? Jasne jest, że dosłowne zastosowanie się do tych rad jest dla naprawdę nielicznych. Jeśli jednak pomyślisz o tym w trochę inny sposób, a ,,stoicki spokój” potraktujesz jako wskazówkę co próbować robić, gdy coś lub ktoś wyprowadza Cię z równowagi, możesz nauczyć się wiele dobrego. Pomyśl: gdyby Twoje wewnętrzne zadowolenie nie było zależne od wydarzeń inicjowanych przez innych ludzi, ale tego, co sam_a sobie powiesz, czy nie odczuwał_abyś go znacznie częściej? Przecież to dokładnie ten kierunek, do którego zachęcają Cię ruchy selfcare’owe. A stoicy byli pierwsi.
To, co jest środkiem do osiągnięcia takiej świadomości i zyskania wychwalanego dystansu to wyobrażenia. Narracja, sposób opowiadania sobie samemu/samej o tym, jacy jesteśmy i co nas spotyka. O czym na przykład, w Twojej głowie, informuje Cię niepoprawnie wykonane zadanie? Czy pojawia się komunikat: porażka, jestem beznadziejny_a, to potwierdzenie mojej nieudolności? Czy raczej: nie wyszło mi, więc wiem co mogę poprawić, teraz będę silniejszy_a i gotowy_a na ewentualne ponowne trudności? Chodzi o to, by z całej mocy się przeciwstawiać (ale niekoniecznie zmieniać od razu świat, bardziej siebie), szukać budujących doświadczeń i wspomnień. ,,Wszystko zależy od Twojego sposobu myślenia” - banał, ale jakże istotny, jeśli oswoisz się z myślą, jak wiele dobrych dni przez ten sposób tracisz. O złapaniu stoickiego dystansu i zmianach wyobraźni przeczytasz więcej w książce naszego nowego trenera, dr. Marcina Fabjańskiego, ,,Stoicyzm uliczny. Jak oswajać trudne sytuacje”. Dzięki niej oraz nagraniom z medytacjami Marcina, które znajdują się w Mindy od zeszłego tygodnia przekonasz się, że filozofia to nie tylko teoria, o której możesz czytać, ale i praktyka, którą da się wcielić w życie.
Starożytni stoicy medytowali i spisywali wykonywane praktyki, ale znacząco różniły się one od tych, które dziś są nam znane. Były bardziej refleksyjne, często miały prowadzić do konkretnych wniosków. Dzisiejszy trening medytacji to raczej krótki przerywnik, który pozwala przez chwilę ,,nie być”, a tym samym złapać tak pożądany przez stoików dystans, uspokoić emocje. Czy więc mindfulness spodobałoby się starożytnym filozofom tego nurtu? Jasne! Bo o czym jest praktyka uważności, jeśli nie o tym, by nie kierować w stronę tego, co nas spotyka niepotrzebnych ocen? To one przecież rodzą w nas zazdrość, chciwość, smutek, pożądliwość.
Dzięki medytacji możemy trenować zdolności cenione przez filozofię stoicką - cofanie się, gdy może dojść do zawodu, wstrzymywanie się od negatywnych przewidywań i domysłów; skupiać się na tym, nad czym rzeczywiście mamy panowanie, czyli byciem obecnym tu i teraz, w tej chwili. Stoik może więc korzystać z idei mindfulness, a medytujący ze stoicyzmu. Więcej o tym, czego można nauczyć się od filozofów (nie tylko stoickich) w rozmowie Marcina z Karolem Paciorkiem.
A jeśli tekst zachęcił Cię do spróbowania technik stoików i znajdziesz chwilę na medytację (a warto!) zapraszamy Cię do Mindy, abyś wykonał jedną z praktyk Marcina lub posłuchał_a wykładu (znajdziesz go w zakładce Wiedza), który wzbogaci Twoją wiedzę na temat filozofii stoickiej prezentując jej zastosowanie w codziennym życiu, między innymi podczas stania w korku.